poniedziałek, 9 marca 2009
Baruberu
A pierwszego dnia wiosny, gdy to krople rosy kąpią się w chłodnych jeszcze promieniach słońca, a przebiśniegi nieśmiało wyglądają spod śniegu, ujrzałem go. Był piękny; była to noc; lśniąc w bladej poświacie Księżyca, puszczał na ściany pobliskich bloków filuterne zajączki, nie dając odwrócić od siebie wzroku. Nie mogłem się powstrzymać: drżąc, wziąłem go w ręce i przycisnąłem do ust... PUZON! Jak ja kocham puzony!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Gwido?
OdpowiedzUsuń